Na planecie Ziemia nie ma żadnego pospiesznego pociągu. Nie ominiemy pewnych ważnych stacji, lęku przed życiem czy pytań, prowadzących nas do miejsca dobrostanu. Jest to tak naprawdę wielowymiarowa droga do siebie, na której najpierw musimy udźwignąć swoją ciemność, zetrzeć jak pumeksem warstwy pewnych nie wspierających nas przekonań. Jest to droga, na której uczymy się na nowo oddychać, łapać pion i osadzać się w ciele noszącym swoją historie w postaci pamięci komórkowej. Bardzo duży wpływ na dobrostan będzie miał układ nerwowy, sposób, w jaki będziemy regulować emocje oraz nasza relacja ze sobą i swoim ciałem. Wiele zależy od tego w jaki sposób czujemy siebie w swoim ciele, czy czujemy się w nim bezpiecznie, czy wsłuchujemy się w jego sygnały i pracujemy z nim w zgodzie ze sobą.
Dobrostan to zauważenie siebie, swoich potrzeb, granic, tolerancji na ból, zadawanie sobie ważnych pytań i kreowanie bezpiecznej przestrzeni na wszystko co nasze. Jest to wyciszenie wewnętrznego hałasu, uznanie tego, co było w nas niepokochane, niezaakceptowane i niedokończone.
Pytania do siebie: Jaki mam dostęp do swojego wnętrza?
Jaką wersję siebie i swojej rzeczywistości trzymam na siłę?
Gdybym miała wybrać, to jaki jej kawałek mogłabym odpuścić już dziś?
Ciężej jest się nam skontaktować ze swoim ciałem po ciężkich doświadczeniach, gdy tkwimy w mechanizmach przetrwania, którymi mogą być walka, ucieczka, zamrożenie, poddanie, odłączenie. Często przebijamy się przez trudności życia, odcinając się od ciała, jego pragnień i głosu duszy. Dobrostan to odwaga kreacji swojego życia, patrzenia tu i teraz. Jest to pozwolenie na ciszę, szum myśli, stare i nowe rany, w które wdepniemy jak w kałuże.
Ta podróż do siebie wymaga ciekawości, głębi jak i zrobienia miejsca na niewygodne, lekko obite wspomnienia i prawdy. Jest to przyjęcie siebie i swoich odciętych kawałków, powrócenie do poczucia bezpieczeństwa w swoim ciele i ruchu życia. W procesie otwierania się na swój dobrostan będziemy czasem wycofywać się, upadać i widzieć siebie nie tylko w swoim, ale też w relacjach z innymi. W docieraniu do siebie i swojego dobra, które możemy sobie zaoferować otworzymy wiele nowych miejsc w ciele, świadomości siebie i swojej codzienności. Niektóre nasze gryzące jak swetry warstwy wykrusza się i będą wymagać od nas odpuszczenia. Dobrostan pozwoli nam przecisnąć się przez ciemne tunele naszego ja do wdzięczności i zgody na siebie.
W poznawaniu siebie w dobro-dawaniu i dobro-przyjmowaniu zauważymy siebie, usłyszymy swój glos duszy i to, co w nas autentyczne. Przejdziemy przez różne etapy swojego bycia i niebycia, znikania i pojawiania się dla siebie, wychodzenia z niewspierających ról do swej sprawczości. Dzięki temu poczujemy dźwięk miłości w swoim powracaniu do tego, co dla nas ważne. Nasze wewnętrzne głosy gniewu, smutku i krytyki staną już w naszej obronie, będą naszymi informacjami o tym, co wydarza się w naszym życiu i na to, co do niego wpuszczamy. Będąc po swojej stronie potraktujemy fragmenty naszego ciała, emocji i duszy jako jedność, a wszystko zintegrujemy oddechem, który możliwe, że wstrzymywaliśmy za długo. Pozwolimy sobie wyrażać siebie w prawdzie, mówić głośne NIE i odważne TAK.
Przez pełność i ‘straty’ będziemy przemieszczać się przez portal, poznając różne wersje siebie. Gdy już pogłaszczemy swój ból, wyburzymy wygłuszające ściany w swoim wnętrzu, to usłyszymy jak woła do nas nasza historia i nauczymy czuć się z nią bezpiecznie.
Gdy już świadomie wyrazimy zgodę na siebie, na uszanowanie swojej przestrzeni i przestaniemy stawać do siebie plecami to właśnie wtedy dobrostan będzie jak napicie się ciepłej, malinowej herbaty. Pamiętajmy, że na samych oparach nie doświadczymy pełnego smaku. To, co smakuje potrzebuje być nazwane przez nasze wnętrze, bo tylko wtedy może być uwolnione.
Micia Mieszkowski- Intuitive life Coach
grafika @pracownia_ani